piątek, 8 maja 2009

Bóg urojony


O tej książce dyskusja była już dawno, więc z opóźnieniem dorzucam moje trzy grosze.

We wstępie autor pisze, że chciałby, aby ludzie wierzący, po przeczytaniu tej książki, stali się ateistami.

Moim zdaniem, to błąd w założeniach. Dla mnie ta książka wykracza znacznie dalej niż "udowadnianie", że religia jest czymś niedorzecznym. Ta książka pokazuje, jak bardzo nasze postrzeganie świata jest ograniczone przez warunki w jakich wyrastamy, a więc znacznie więcej niż religię. Jak bardzo nasz światopogląd i sposób rozumowania są zawężone przez szeroko pojętą kulturę, zasady wpajane od urodzenia, przyzwyczajenia, presję środowiska, jak bardzo przez to jesteśmy niezdolni do samodzielnego, krytycznego oceniania otaczajacego nas świata i jak wielkim trzeba być człowiekiem, aby podnieść głowę ponad te ograniczenia i zobaczyć rzeczywistość z zupełnie innej perspektywy.

Ta książka uczy myślenia. Ciekawe, czy nadejdą kiedyś czasy, kiedy tego typu książki staną się lekturami szkolnymi, przynajmniej zalecanymi, może zaczniemy uczyć nasze dzieci ekonomii i innych przydatnych rzeczy, ale to już inny wątek.

Dodam jeszcze tylko, że "Samolubny gen" przeczytałam w wieku szesnastu lat, kiedy to ukazało się pierwsze polskie wydanie, i dotarło do mnie wtedy, że można myśleć inaczej.

W "Bogu urojonym" na uwagę zasługuje jeszcze rewelacyjna praca tłumacza, którą podziwiałam i doceniałam czytając każdą ze stron tej książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz